Przybądź Panie, bo czekamy...
PRZYBĄDŹ PANIE, BO CZEKAMY,
TWEGO PRZYJŚCIA WYGLĄDAMY,
BO ŹLE NAM ŻYĆ BEZ CIEBIE
Czas szybko mknie do przodu, rozpoczął się ostatni miesiąc roku – grudzień. W kościele zakończył się zwyczajny okres liturgiczny, a rozpoczął nowy, szczególny – Adwent, czyli czas radosnego oczekiwania. Wspólnie z Maryją oczekujemy na narodzenie się Jezusa Chrystusa, jedynego Zbawiciela świata.
Wiele razy mogliśmy usłyszeć już, że ubogi jest ten człowiek, który niczego się nie spodziewa, do niczego nie dąży i też już niczego nie oczekuje.
Zarówno w kościele, jak i w naszych domach panuje już pewien klimat i odpowiedni wystrój. Na pierwszym miejscu wieniec adwentowy z czterema świecami symbolizującymi cztery niedziele Adwentu. Obok równie ważna przystrojona świeca – symbol Maryi. Najważniejsze jest jednak to, byśmy tego czasu nie przespali, ale dobrze go przeżyli.
Gotujmy drogę Panu, prostujmy ścieżki Jego.
Przemieńmy swoje życie, odwróćmy się od złego.
Każdy z nas musi zacząć od siebie prostować te kręte ścieżki, snuć głębokie refleksje, starać się o to, co ma wymiar dobra w szerokim tego aspekcie.
Bardzo ważne jest, by odbyć dobrą spowiedź, by nasze serca były czyste i byśmy je codziennie otwierali na Boga i byli wrażliwi na potrzeby bliźnich.
Każdy z pewnością w tym czasie ma dobrze przemyślane i podjęte odpowiednie postanowienie, jakich dokonać zmian w swoim codziennym życiu, by móc dobrze się spełniać w roli dobrego, doskonałego ucznia Jezusa Chrystusa.
Dziękujmy Bogu za ten kolejny czas łaski, który nam daje. Pan Jezus urodził się w Betlejem tylko raz, a obecnie chce nieskończenie w każdym czasie rodzić się w sercach ludzi i przychodzić do nas w Komunii świętej. Dlatego co roku obchodzimy Adwent i czekamy na Boże Narodzenie.
Tylko w sercu dobrze przygotowanym Pan Jezus może się narodzić. Matka Najświętsza Adwentowego Czuwania jest z nami, czuwa i podpowiada, jak dobrze postępować i godnie przeżyć ten ważny okres roku liturgicznego.
Adwent to też jeszcze jedna wspaniała nowina, a mianowicie, że Pan Jezus znowu do nas przyjdzie.
Opowieść o czterech świecach
Cztery świece spokojnie płonęły. Było tak cicho, że słychać było, jak ze sobą rozmawiały.
Pierwsza powiedziała: Ja jestem POKÓJ. Niestety, ludzie nie potrafią mnie chronić. Myślę, że nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zgasnąć.
I płomień świecy zgasł.
Druga stwierdziła: Ja jestem WIARA . Niestety, nie jestem nikomu potrzebna. Ludzie nie chcą o mnie wiedzieć, nie ma sensu, żebym dalej płonęła.
Ledwie to powiedziała, lekki powiew wiatru ją zgasił.
Trzecia rzekła: Ja jestem MIŁOŚĆ. Nie mam już siły płonąć. Ludzie nie zależy na mnie i nie chcą mnie rozumieć. Nienawidzą najbardziej tych, których kochają – swoich bliskich.
I nie czekając długo ta świeca też zgasła.
Nagle do pokoju weszło dziecko i zobaczyło trzy zgasłe świece. Przestraszone zawołało: Co robicie? Musicie płonąć! Boję się ciemności! – I zapłakało.
Wzruszona czwarta świeca powiedziała: Nie bój się! Dopóki ja płonę, zawsze możemy zapalić tamte świece. Ja jestem NADZIEJA.
Z błyszczącymi i pełnymi łez oczyma dziecko wzięło świecę i zapaliło pozostałe. (Autor nieznany)
Oto Pan Bóg przyjdzie, z rzeszą świętych k’nam przybędzie.
Światłość wielka w dzień ów będzie, Alleluja!
Maryjo, Matko Przewodniczko na drogach Adwentu,
drogę wskaż, czuwaj i módl się za nami.
Autor: Stefania Kamała